wtorek, 4 września 2012

Dzień z życia wolontariusza

Wolontariusz codziennie wstaje o 5.30. Dlaczego? Należy obudzić małych łobuzów i z samego rana zagonić ich do sprzątania, pomóc przygotować śniadanie, a potem po nim posprzątać.
Wolontariusz żegna każdego kto wychodzi do szkoły z nadzieją na wolną chwilę dla siebie. Wtedy czym prędzej gna pod prysznic, ponieważ ciepła woda zaczyna istnieć z chwilą pojawienia się słońca (błogosławione baterie słoneczne na dachu). Jeśli się uda, można napisać kilka wiadomości albo iść się pomodlić. Nie zawsze się udaje. Obowiązków jest tutaj wiele.

Wolontariusz pomaga przygotować obiad, posprzątać po nim. Pilnuje, by siadając do stołu wszystkie dzieci miały czyste ręce. Potem ponownie wysyła część chłopców do szkoły. Jednak kilka razy trzeba krzyknąć, przypomnieć, że...ścierka do podłogi nie pachnie ładnie, jeśli nie jest wypłukana, mokrych sztućców nie chowamy do szafki, tylko wycieramy, podłogę trzeba najpierw zamieść, potem można zmoczyć ją wodą...i sto, a nawet tysiąc innych rzeczy według których funkcjonuje nasz dom.

Wolontariusz spędza z dzieciakami każdą chwilę. Gra w nogę, jeśli starsi chłopcy okażą się na tyle łaskawi i wyrażą zgodę. Co prawda piłki nikt nie podaje, jednak radość z uczestnictwa i tak jest wielka. Gra w siatkę, chociaż wcale nie potrafi i słyszy cały czas "senorita wy w tej Polsce do siatkówki się nie nadajecie". Czasem po prostu jest. Siedzi na trawie, spogląda na góry i obserwuje swoich łobuzów.

Wolontariusz pilnuje godzin kąpieli, rozdaje podwieczorek, przypomina o myciu zębów.
Wolontariusz jest obecny przy nauce. W wielkiej sali, gdzie każdy ma swoje biurko, siedzi na przeciw i bezskutecznie ucisza 30 osób, które równocześnie potrzebują wyjść do łazienki, pożyczyć nożyczki, czy skorzystać z internetu. Pomaga zrobić plakat na religię, tłumaczy matematykę mimo, że nawet po polsku jest ona nie lada wyzwaniem. Jednocześnie pilnuje czasu przeznaczonego na komputer dla Juana i pomaga przygotować się do egzaminu z angielskiego Ermitanio.

Wolontariusz pomaga przygotować kolację, posprzątać po niej. Włącza film albo jakieś peruwiańskie reality show i ogląda, chociaż od kilku godzin pada ze zmęczenia. O 21.30 chwyta w dłonie błogosławiony przedmiot - dzwonek. To czas na "buenas noches" - wieczorną modlitwę i słówko na dobranoc. Tutaj dzień powinien się kończyć. Jednak wolontariusz musi jeszcze dopilnować, by wszyscy umyli zęby i nóżki. Następnie dać maluchom buziaka (czasem nawet dwa) i posmarować ich buźki kremem. Zaraz potem słyszy  "Senorita boli mnie gardło. Senorita masz coś na grypę? Senorita mam opryszczkę, posmarujesz?" Gdy wraca do pokoju, kładzie się w swoim łóżku i natychmiast zasypia. Za kilka godzin będzie nowy dzień. Te same obowiązki, nowe problemy.

Wolontariusz jest równocześnie rodzicem, kolegą, nauczycielem i lekarzem. Czy czasem słyszy dziękuję? Czy możliwe jest to, że ktoś powie "fajnie, że tu jesteś" albo "cieszę się, że to dla mnie robisz"? Wolontariusz  musi być cierpliwy, nie może wymagać wdzięczności. Musi znosić każdy zły humor, trzaskanie drzwiami. Musi przejść obojętnie wobec ignorancji i nieodpowiadania na pytania, ot tak, bo nie. Musi uśmiechać się przez łzy i zaciskać zęby, chociaż czasem ma ochotę krzyczeć wniebogłosy.
Wolontariat to doskonała lekcja pokory.

Jednak cieszę się, że tu jestem i dziękuję za to każdego dnia. Chociaż Severo mówi tak niewyraźnie, że nigdy go nie rozumiem, Juan Carlos raz jest wesoły, raz zamyka się w sobie, Alfredo traktuje mnie jak powietrze, a Delia i Maribel rozmawiają w keczua, abym nie wiedziała o co chodzi.
Czy robię tu coś nadzwyczajnego? Wręcz przeciwnie. Po prostu jestem i staram się wierzyć w to, że moja obecność jest tu potrzebna.

2 komentarze:

  1. Dopiero teraz tu dotarłem, ale wiem że będę czytał wszystko. Niesamowite jest to co robisz. Trzymaaaam kciuki z całej siły!

    Filip :)

    OdpowiedzUsuń
  2. http://demotywatory.pl/3918214/Ludzie-nie-doceniaja-tego-co-dla-nich-robimy

    :)
    Trzymaj się dzielnie! :)

    OdpowiedzUsuń